Jesień to dla wielu Ludzi Gór czas rozliczeń. Powoli musimy zakończyć letni sezon wspinania skalnego, podsumować nasze dokonania, nauki i porażki. To czas zmiennej pogody, wilgotnej mgły, zasypiania przyrody, czas planowania treningu i nowego sezonu, ale też i czas wspomnień. Jesień zawsze nastraja mnie trochę nostalgicznie. Jesień kojarzy mi się z umieraniem.
Śmierć i wspinanie
Umieranie to samotność, spokój, ale i ból. Ból straty i ból zbyt szybkiego zakończenia. Towarzyszy nam od zawsze i na zawsze z nami pozostanie. Śmierć i wspinanie są połączone ze sobą na trwale tak, jak partnerzy związani są liną wspinaczkową. Wspinanie skałkowe, ściankowe, górskie, wielowyciągowe, alpinizm, himalaizm to zajęcia ekstremalne. Ich ekstremalność polega na tym, że we wspinaczkowych celach, operacjach i ćwiczeniach uwikłana jest śmierć. Czyha gdzieś za rogiem – czeka na Twój błąd, Twojego partnera albo po prostu nonszalancko daje Ci jedną szansę na miliard, że trafi Cię wielkim kamieniem pojawiającym się znikąd.
Wspinanie jest zajęciem ekstremalnym i można umrzeć zajmując się wspinaniem. Może takimi słowami powinny zaczynać się pierwsze zajęcia na kursie skałkowym albo na szkoleniu wspinania na wędkę na ściance? Śmierć to ryzyko, które podejmujemy we wspinaniu. To ciemna strona Złotego Czekana, czarna karta wspinaczkowych pięknych opowieści i… cena nieśmiertelności.
Śmierć czyha
Śmierć we wspinaniu czyha wszędzie. Ma zapach nie zawiązanego węzła na drugim końcu liny. Ma rozbiegane oczy nieuważnego asekuranta. Jest blada i postrzępiona jak taśmy w Twoich zbyt starych ekspresach. Czai się z lewej strony odciągu, który nie jest litą skałą. Ma twardą czaszkę, ale nie tak twardą, jak Twój kask, który leży przypięty do plecaka. Jest bezczelna i krzykliwa, jak turyści zrzucający kamienie i butelki z tarasu widokowego nad skałą, po której się wspinasz. Śmierć jest gwałtowna jak lipcowa burza w Tatrach i delikatna jak okryta mgłą śliska droga zejściowa. Z chęcią Cię udusi śniegiem lawinowym albo przygniecie kilkutonowym głazem. Czy można jej uniknąć?
Śmierć w górach
Śmierć w górach jest niespodziewana i bardzo bolesna. Jest szokiem. Dla każdego – dla rodziny zmarłego, jego przyjaciół i znajomych. Śmierć jest przede wszystkim bardzo bolesna dla nas – żywych. Kiedy w górach umiera ktoś nam bliski – może nasz kolega ze ścianki, może przyjaciółka od szalonego balderowania, może nasz instruktor, a może nawet ktoś z rodziny, to mamy nie tylko poczucie bólu, straty i bezsilności. My, Ludzie Gór, zawsze widzimy w takiej śmierci samych siebie. Bo w taki sam sposób może odejść każdy z nas.
Pamięci Łukasza, Ani i wszystkich Ludzi Gór, którzy odeszli na drugą stronę grani.
Inne wpisy
Od dziecka uznawałam ponad wszystko doświadczenie jako nadrzędną formę uczenia się. Wszystko czego się nauczyłam musiałam poprzeć własnymi doświadczeniami. Rzadko kiedy czerpałam …
Czasami podczas wspinania odczuwam strach. Tak zwyczajnie, po ludzku boję się, ale mimo tego jednak idę się wspinać. Ciągle ciągnie mnie pod …